JUNIORZY. Hit kolejki i runda jesienna dla Promienia.

Promień Przeginia spędzi zimę w fotelu lidera olkuskiej II ligi Juniorów Młodszych. W meczu decydującym o miejscu na szczycie tabeli, podopieczni Pawła Curyło nie sprostali wymagającemu rywalowi, ulegając ekipie z Przegini w "meczu jesieni" 1:3 (1:1). Porażka gospodarzy boli tym bardziej, że po golu Mateusza Dąbka, to oni wyszli na prowadzenie. Już do przerwy obowiązywał remis, a po zmianie stron przyjezdni dołożyli kolejne dwa trafienia.
OKS Słowik Olkusz - Promień Przeginia 1:3 (1:1)
1:0 - 37' Mateusz Dąbek
1:1 - 40' Dominik Sołtysik
1:2 - 62' Dominik Sołtysik
1:3 - 80' Dominik Sołtysik
Sędziowała: Joanna Ściepura (Olkusz)
OKS Słowik (skład wyjściowy): Wadowski - Kordaszewski, Mączka, Sroka, Hetnar - Byczek, Dąbek, Nowak, Semeniuk - Krymula, Stach.
W meczu kończącym jesienne zmagania w II lidze Juniorów Młodszych przy PPN Olkusz, lider tabeli podejmował na własnym boisku wicelidera, który miał spore ambicje na utarcie nosa faworytowi. I udało mu się to! Co ciekawe podopieczni trenera Lewandowskiego decydujące o zwycięstwie bramki zdobywali grając w dziesiątkę, nie licząc na boisku rezerwowego bramkarza, który wobec kontuzji swojego kolegi musiał wystąpić w polu.
Pierwsza połowa niedzielnego spotkania nie była porywającym widowiskiem. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a klarownych okazji na zdobycie bramki było jak na lekarstwo. Oba zespoły, a głównie Słowik próbował swoich sił w strzałach z dystansu, jednak zawsze czego brakowało. Najczęściej na bakier było z precyzją, choć czasem przeszkodą nie do przejścia stawał się golkiper rywali. Tak było chociażby w 5. minucie kiedy to zza pola karnego przymierzył Mateusz Dąbek. Piłka po rykoszecie nieco zwolniła i dzięki temu Wiktorowski zdołał złapać futbolówkę. W 10. min nieznacznie pomylił się za to Marcin Nowak. Goście odgrywali się tylko sporadycznie, ale gdy już dochodzili do sytuacji, były one naprawdę groźne. W 20. min tuż obok słupka Radka Wadowskiego pocelował Dominik Sołtysik.
Jeśli nie idzie z akcji, warto wykorzystać stałe fragmenty gry. Jak „Słowicy” pomyśleli, tak zrobili. O ile po pierwszej wrzutce Nowaka z narożnika boiska, niecelnie główkował Dąbek, to już w 37. min sprawiedliwości stało się zadość. Gospodarze w końcu przypieczętowali swoją optyczną przewagę otwierając wynik meczu po kolejnym rzucie rożnym – wrzutce Nowaka i strzale z woleja Dąbka.
Gdy wydawało się, że na przerwę Słowik zejdzie prowadząc, Promień wyprowadził zabójczą kontrę, zakończoną celnym strzałem Rogozika. Napastnik z Przegini oznaczony numerem 11. uprzedził obrońcę oraz interweniującego Wadowskiego, trafiając obok bezradnego bramkarza. Radość z wyrównania zmąciła nieco kontuzja jednego z obrońców gości, a że Promień do Olkusza przyjechał w 12-osobowym składzie, z rezerwowym bramkarzem na ławce, drugie 40 minut przyjezdni rozegrali w eksperymentalnym ustawieniu.
Mimo problemów kadrowych szczęście sprzyjało gościom, którzy nie tylko wychodzili obronną ręką z niemałych opresji pod własnym polem karnym, ale także potrafili groźnie zaatakować. Po jednym z takich „radosnych” rajdów, Sołtysik znalazł się w sytuacji sam na sam z Tomsią i szansy nie zmarnował. W samej końcówce Słowik szukał remisu, ale zamiast wyrównania został skarcony po raz trzeci, a hattrick skompletował najjaśniejszy punkt Promienia – Dominik Sołtysik.
Tym sposobem ambicja i wola zwycięstwa została nagrodzona trzema punktami i statusem quo jeśli chodzi o szczyt ligowej tabeli. Pierwszy krok ku lepszemu bilansowi w dwumeczu zrobił Promień i to on wiosną przystąpi do walki o awans z uprzywilejowanej pozycji.
- Kubeł zimnej wody spadł na rozgrzane głowy moich zawodników. Ale tak to właśnie bywa, gdy do meczu podchodzi się na zbyt dużym luzie, mając nadzieję na szybkie i łatwe zwycięstwo. Goście może nie zagrali zbyt pięknie, ale byli za to szalenie skuteczni i dzięki temu to oni po końcowym gwizdku mieli powody do radości. W naszej szatni humory były zgoła odmienne. Chłopcy zrozumieli, że przegrali ważny mecz. Zimę mogli przecież spędzić w wygodnym fotelu lidera, a tak muszą nadal uważać na resztę stawki. Stworzyliśmy sobie dużo więcej okazji do zdobycia bramek, ale w futbolu nie liczy się styl, tutaj liczą się bramki, a tych więcej zdobył Promień – przyznaje trener zespołu U-17 Paweł Curyło.
Komentarze